25 września 2013

#49

Jak on mógł nazwać mnie frajerką?! Znamy się już tyle czasu, i choć może przez ten czas nie rozmawialiśmy za dużo to jak on mógł mnie tak nazwać?! Te słowa cały czas obijają mi się echem w głowie. Jestem wściekła. On nie ma pojęcia jak mnie tym zranił. On nie ma pojęcia jak mocnym uczuciem go darzę. Nic nie podejrzewa. A ja nie mogę znieść tej granicy pomiędzy nami na jawie. Tylko codziennie w snach jest normalnie. Dlatego czasem nie chce się budzić. Mam ochotę wyłączyć wszystkie budziki, uciec gdzieś daleko, gdzie nikt mnie nie obudzi do codziennych obowiązków. Gdzie czas nie będzie miał znaczenia. Coraz bardziej niszczę siebie przez tą jego obojętność. Dobija mnie brak jakich kolwiek słów pomiędzy nami. Zrobiłabym coś, ale nie mam pojęcia co. Nie potrafię z nim rozmawiać. Język mi się plącze, gardło mi się zaciska. Nie potrafię wypowiedzieć żadnego słowa. W galerii handlowej poznałam ciekawego ochroniarza. Na początku nie rozmawialiśmy za wiele, ale z czasem się to zmieniło. Lubie z nim rozmawiać i chce żeby mnie polubił. Miło jest tak porozmawiać z kimś o życiu, planach na przyszłość. I być wysłuchany ze swoich problemów. Mam nadzieje, że macie taką osobę.?

19 września 2013

#48

Siedzę w gabinecie pielęgniarki. Wszyscy są wystraszeni, bo nie mają pojęcia co się ze mną dzieje. Lecz ja daje im trop, że się czymś zatrułam. I choć pielęgniarka przytakuje mi, wiem że muszę być ostrożna. Bardzo chce mi się spać. Powieki lecą mi na dół. Już prawie odpłynęłam, kiedy to szybko się opamiętałam i wróciłam do pielęgniarki. Ona próbowała ze mną rozmawiać żeby tylko nie stracić kontaktu. Szukała mnie wzrokiem, ale ja uciekałam, bo nie mogłam pozwolić, żeby zobaczyła moje ogromne, czarne i błyszczące źrenice. Serce biło mi tak szybko, że myślałam, że jeszcze chwila, a zaraz mi wyskoczy z piersi. Przyjechała po mnie mama. Nic nie zauważyła. Wiem, że podczas jazdy autem do domu straciłam na chwile przytomność, ale cieszyłam się że mama tego nie zauważyła. Po wyjściu z samochodu i zrobieniu kilku kroków musiałam chwycić się ścian by nie stracić równowagi. Wszystko przede mną się kołysało. Szłam sztywno, kręciło mi się w głowie. Myślałam, że nigdzie nie dojdę. Położylam się na łóżku i spalam przez kilka godzin. Gdy sie ocknęłam byłam już normalna lecz ciężko było mi się nadal nad czymś skupić. Wiedziałam, że wzięłam za dużo. Wiedziałam, że będą kłopoty. Wiedziałam, że sobie z tym nie poradzę. Wiedziałam, że inni będą musieli mnie ratować. To nie jest dobre dla mojego organizmu. Już nigdy nie mogę tego wziąć, bo może się stać coś o wiele gorszego. Muszę inaczej dać sobie rade. Ale czy dam? Czy znów nie zbłądzę z tej ścieżki?