Znowu mi coś nie pasuje. Mam swoje humory. Ranię ludzi. Nie chcę tego robić, a jednak. Kiedy tak mi się dzieje to najchętniej zamknęłabym się w swoich czterech ścianach. Zasłoniłabym czarnymi zasłonami okno. Zgasiłabym światło. Wyłączyła telefon. Położyłabym się na łóżku i rozmyślała, a jednocześnie czekała. Czekała na jakąś osobę, która zadzwoni do moich drzwi i przyjdzie zobaczyć co się ze mną dzieję, bo nie dawałam znaku życia. Ciekawe kto by to był? Nie wiem. Raz już tak zrobiłam w czasie wakacji i nikt nie zapukał do mych drzwi. Chyba jestem z tym wszystkim sama. Nie mam wsparcia. Zastanawiam się po co ja w ogóle żyję? Jaki jest temu cel? Co ja mam osiągnąć? Komu pomóc? Kto się przez moje życie czegoś nauczy?
xoxo