24 sierpnia 2014

sześćdziesiąt osiem

Zielona ławka ogrodowa. To na niej spędzam dzisiejszy dzień. Leże kołysząc się. Po jakimś czasie mama do mnie przychodzi. Żali się ze swoich problemów, opowiada że już nie daje sobie z niczym rady. Nie wie, że ja tak mam od dzieciństwa.  Ona nie zasługuje na to aby się smucić i być nieszczęśliwą. Denerwuje mnie, że nie potrafię jej pomóc. Otuliłyśmy się kocem siedząc i leżąc przez kolejne godziny.

Tak przy okazji chciałam się dowiedzieć co sądzicie o zdjęciach mojego autorstwa. Podobają się wam? Coś jest z nimi nie tak? Mam jakieś szanse w byciu fotografem - totalnym amatorem? Liczę na szczere wypowiedzi. Przyjmę nawet najgorszą krytykę.



11 sierpnia 2014

sześćdziesiąt siedem


   Czas uciekł. Za bardzo. Do przodu. Ja. Stanęłam. Stoję. W miejscu. Nie ogarniam. Zgubiłam się.
   Taka olbrzymia przerwa jeśli się zerknie na kartki kalendarza. Niestety ja tego nie czuję. Zawiesiłam się w miejscu. Umarłam w środku życia. Wyrwał mnie z próżni dzisiejszy księżyc, które blask i moc wpadła do mojego pokoju. Obudził. Pobudził mnie. To przez niego nie potrafię zasnąć i piszę.
   Mimo normalnych, chwilowych sprzeczek z rodzicami to jest całkiem dobrze. Bardzo dobrze. Dawno nie było u mnie w domu takiego porozumienia i spokoju. Kilkudniowy wyjazd dobrze nam zrobił. Oni się trochę zrelaksowali a ja pobyłam w innym miejscu, czasie, z nimi. Wzmocniliśmy naszą więź rodzinną. Szczerze mówiąc to chciałabym, aby więcej było takich wypadów.
   Teraz myślę sobie, kiedy odezwać się do znajomych. Poczekać? Jestem niestabilna. Zostawiłam ich. Nie odzywałam się do nich. Pewnie się zaniepokoili. A może to tylko ja tak myślę? Kto by w ogóle za mną tęsknił? Jedyne co wychodzi mi w życiu to ranienie innych i niszczenie tego co zbudowałam.
Przepraszam Was.