28 stycznia 2014

sześćdziesiąt jeden

Zapomniałam, że fundamenty mojej codzienności zbudowane są z patyków. Jeden, mały, zły ruch i wszystko runęło. Moje życie się posypało. W jednej chwili straciłam wszystko na czym mi zależało. Myślałam, że mam przyjaciół, osoby którym mogę zaufać, które mnie nie opuszczą. A to była zwykła bańka mydlana, która pękła. Dlaczego tak łatwo ufam ludziom? Dlaczego sama siebie w ten sposób ranię? Teraz mam tylko siebie i chyba tak już zostanie na zawsze. Nie lubię być samotna, ale lubię być sama.
Każdy dzień ciągnie się w nieskończoność.. a ja siedzę. Siedzę i gapię się w ścianę. Nie mam lepszej roboty. Nie mam nawet pojęcia co bym mogła zrobić. Nic mi się już nie chce. Nie chce mi się już wychodzić z domu, a kiedyś przychodziłam do domu tylko się wyspać. Znów się to zmieni. Życie coraz bardziej mnie przytłacza. Ten świat, nienawidzę go. Mam ochotę zasnąć. Zasnąć tak na zawsze.
Porozmawiam jeszcze ze ścianą. 

24 stycznia 2014

sześćdziesiąt

Ostatnie minuty i zbliżamy się do kolejnego dnia stycznia. Ten dzień, 24 stycznia, chce mieć już za sobą. To właśnie tego dnia, siedemnaście lat temu, w piątek przyszła na świat mała dziewczynka. Rodzice byli z niej bardzo szczęśliwi do czasu, gdy nie podrosła. Potem zaczęła myśleć, mówić nie tak jak trzeba, zachowywać się inaczej niż by inni tego chcieli, zaczęła żyć, a raczej istnieć przez kolejne dni, miesiące, lata i tak do dnia dzisiejszego się doczołgała. Nie lubię dnia moich urodzin. Z każdym rokiem dociera do mnie to, że mimo tego, że minął rok, ja nadal jestem w tym samym miejscu. Nie ruszyłam do przodu, nic nie zmieniłam w swoim życiu i nadal jestem tak samo beznadziejna.
Mimo mojego negatywnego nastawienia jednak wierzyłam, że ktoś mi umili ten dzień w jakiś sposób. Ludzie, z którymi nigdy nie zamieniłam słowa wysyłali mi życzenia. A ci na których najbardziej liczyłam olali mnie. Dziwnie się z tym czuję. Nie wiem co mam myśleć. Mam wrażenie, że nikomu nie jestem tutaj potrzebna. Mogłabym skoczyć z mostu, wpaść pod szybko jadący pojazd, zginąć. Nikt by się mną nie zainteresował. Smutne. Tak właśnie dobiega końca najgorszy dzień w roku.


18 stycznia 2014

pięćdziesiąt dziewięć

Nie potrafię normalnie żyć. Wszystkich ranię. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca na tym kawałku świata. Znowu coś tam w środku po kawałku zaczęło mi obumierać, ogarnęła mnie psychiczna martwica objawiająca się falą narastającej obojętności. Nie mam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Nie mam żadnych zainteresować, ani żadnych przyjaciół. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, ale też nie chcę siedzieć sama w domu. Nie potrafię znaleźć sobie nikogo kto by mnie pokochał. Może mnie nie da się pokocha? Jestem jakaś dziwna. Imprez też nie lubię. Pomocy!