31 grudnia 2013

#58

Rok z numerem 2 0 1 3 dobiega powoli ku końcowi. Dla mnie był to rok jak każdy. Wydarzyło się mase różnych rzeczy dobrych i złych, które zmieniły moje życie, przyszłość, los. Mam pewne oczekiwania co do przyszłego roku, ale nie jestem pewna co przyniesie czas.

Święta i sylwester spędzone za granicą z rodziną. Nie jest to czego do końca pragnęłam, bo plany były zupełnie inne, ale niektórzy ludzie nie rozumieją. No cóż, trudno.
Nie lubię jak mi niektórzy wciskają na chama jedzenie, kontrolują na każdym kroku, uśmiechają się fałszywie i przechwałek jeden przed drugim, które niekoniecznie są prawdziwe. 
(nie musicie czytać moich wyżaleń) Nigdy nie rozumiałam jak mój kot może być chory z tęsknoty za mną, aż do teraz. Wprawdzie kilka dni minęło a ja tęsknie za pewną osobą. Ta droga, która nas dzieli jest za długa, za dużo kilometrów. Nie masz pojęcia jaki jesteś dla mnie ważny. Czasem mam ochote cofnąć czas żeby w ogóle nie doszło do naszego spotkania. Za bardzo mnie to boli, ale cieszę się z twojego szczęścia i życzę ci wszystkiego co najlepsze, żebyś sobie życie ułożył z tamtą kobietą.

Następny rok. Następne przeżycia. Nie napiszę “szczęścia i radości ” bo wiem, że to nie nadejdzie. Zamiast tego chciałabym życzyć wytrwałości w dążeniu do celów, a przede wszystkim pamiętajcie “mniej wyjebane a będzie Ci dane” nie przejmujcie się idiotami,  im nie da się już pomóc! Mam nadzieje, że 2014 będzie choć odrobinkę lepszy od 2013 dla każdego z Was, powodzenia w nowym chyba lepszym 2014 !!!


29 grudnia 2013

#57


Każdy przeciętny człowiek pewnie spał już o tej porze, ale nie Avalon. Ona siedziała na zimnym parapecie opatulona cieplutkim kocem i wpatrywała się w nicość. W żadnym domu nie paliło się już światło, nawet ona siedziała po ciemku. Nad jej głową świeciły gwiazdy, a jedna z nich powoli spadała, umierając po drodze. Zamiast pomyśleć życzenie z oczu Avy popłynęły łzy. Emocje które dusi w środku zawsze wychodzą na zewnątrz, gdy jest sama. Chciała zasnąć. Położyła się na łóżku i leżała tak bezczynnie godzinami patrząc się w czerń, która ją otaczała z każdej strony. Godziny mijały. Powoli wstawało słońce, dzień. Nie chciała zaczynać nowego dnia. Chciała tam zostać i dalej tkwić w nicości. Ale obiecała, że się poprawi i pójdzie do szkoły. Zbierała się jak każdego normalnego dnia, ale w pewnym momencie źle się poczuła. Zaczęła wymiotować, cała jakoś tak zbladła, a po chwili miała już mroczki przed oczami. Trzymała się za serce i próbowała wyczuć tętno ale nie czuła go, nie czuła bicia serca. Gubiła powoli kontakt ze światem. Zdążyła zmierzyć sobie ciśnienie tętnicze. Ekran pokazał 60/30. Mało, za mało. Jakby miała zaraz umrzeć. Zaczęła myśleć! Potrzebowała dawki adrenaliny, ale nie miała. Jedynie co to sama musiała zarządzić własnymi emocjami, żeby jej ciśnienie podskoczyło. Ciężko było bo naprawdę bardzo jej się chciało spać i nie myślała już racjonalnie. Szybko wypiła jeszcze kilka kubków kawy i straciła przytomność. Obudziła się po kilku minutach cała roztrzęsiona.
Dostałam drugą szanse?

15 grudnia 2013

#56

Ostatnie trzy tygodnie były piękne. Przez dwa tygodnie byłam wolna od obowiązków. Robiłam co chciałam i spędziłam je wśród najlepszych ludzi. Cieszyłam się z każdej chwili. Czułam szczęście. Lecz w ostatnim tygodniu wszystko się popsuło. W domu znów jest napięta atmosfera. W szkole jutro mi się dostanie za te „wagary”.  Tak bardzo nie chce mi się wracać do tych wszystkich problemów. Dziś jest ostatni dzień. Dawno już nie brałam. Zarzuciłam kilka różnych tabletek, które znalazłam w domu. Odczuwam spokój, empatie, nic mnie nie obchodzi. Szkoda tylko, że za pare godzin wszystko minie. Znajdę się w prawdziwym świecie, wśród obowiązków, problemów, samotności... Nie dam sobie z tym wszystkim rady. Nie potrafię tam wrócić. Chciałabym tu zostać na wieki. Tu jest mi dobrze. Pogadałabym z kimś, ale o czym? Ja nie potrafię rozmawiać, ja przeważnie tylko słucham, bo moje życie nie jest wcale takie piękne.