Ciemność. Przerażająca, głęboka czerń. Otchłań otacza mnie. Czyżby jednak jakieś promyki się przedostały przez tą nieskazitelną czerń?
Gdzie się podziała ta pełna marzeń i planów dziewczyna? Tryskająca poczuciem humoru i uśmiechem nawet w ponury, deszczowy dzień? Otwarta na świat, której zależało na drugim człowieku bardziej mogąca dla niego zrobić wszystko? Zmieniłam się. Nie mam uczyć, ciemność otoczyła mnie na wskroś, stałam się egoistką, oschłą, taka obojetną.
Śmierć kochanej babci, utrata 'przyjaciela', stracona wiara, stracona osobowość, brak oparcia, brak zrozumienia ze strony rodziców, wiele niepotrzebnych kłótni, niepotrzebnych wysłanych słów, zbyt wiele kłamstw. Z każdym dniem myśląc zbyt egoistycznie, pozwalając sobie na zbyt wiele.
Czas letnich wakacji zeszłego roku to miał być koniec. Koniec wszystkiego. Koniec moich problemów. Koniec ze mną.
Po raz kolejny próbowałam się poddać, ale się nie udało. Wy daliscie mi tyle oparcia pisząc do mnie, rozmawiając ze mną. Spróbowałam żyć dalej, zmieniłam swoje otoczenie, zmieniłam drogę. Lecz nie trwało to długo. Tuż za zakrętem był kamień, o który się potknęłam i cała runęłam.
Teraz próbuje znów od nowa. Praktycznie bezsilna, ale walczę.
Kilka dni temu myślałam, że to będzie koniec. Moje serce już ledwo wytrzymywało te nerwy, bóle się nasilily. Niewiele brakowało. Byłam już spakowana, chciałam rzucić szkołę, wyjść z domu i nigdy nie wracać do tych ludzi, zapomnieć, wytrzezwiec, po prostu zacząć żyć. Gdy byłam już w progu cofnelam się. Znów tu tkwie. Walczę o lepsze jutro. Trochę emocje opadły, boję się tylko, że w każdej chwili coś może wystrzelić.
Zgubiłam się. Nie wiem gdzie jestem, kim jestem, czego pragnę itp.
Na wtorek mama mnie umowiła do psychologa. Choć miałam do niego iść 12 lat temu... Bardzo się boję. Co mu mam powiedzieć?
Avalon